środa, 30 grudnia 2009

Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic…


Parę dni temu, dość przypadkowo, miałem okazje znów obejrzeć film „Barton Fink”. Osobiście mam sporo sympatii dla twórczości braci Coen, choć na drugi seans nie każdego z ich filmu dałbym się namówić. „Barton Fink” z całą pewnością do takich nie należy. Mimo, że porównując go do takich tytułów jak „Fargo” czy „To nie jest kraj dla starych ludzi” oglądanie go wymaga od widza dosyć sporej cierpliwości.
„Barton Fink” swoją premierę miał na MFF w Cannes w 1991 roku. Roman Polański, ówczesny przewodniczący Jury, miał powiedzieć przed projekcjami konkursowymi, że będzie chciał nagrodzić film, którego oglądanie przyniesie mu najwięcej rozrywki. Film Coenów musiał mu taką rozrywkę mu przynieść bo zdobył nie tylko Złotą Palmę, ale także Nagrody Jury za reżyserię i najlepszą rolę męską dla Johna Turturro co było ewenementem w historii festiwalu.
Przewrotna historia młodego dramaturga – Bartona Finka, który po sukcesach na Broadwayu wyjeżdża do Los Angeles, gdzie zostaje zatrudniony przez wielką hollywoodzką wytwórnię i następnie przeżywa swój największy kryzys twórczy jest dla Coenów przyczynkiem do satyrycznego ukazania realiów Hollywood lat 40. Machiny rodem z Fabryki Snów, wszechwładności producentów i pogoni za oglądalnością, czyli tego co jest utożsamiane z Hollywood do dziś. Groteskowa postać szefa studia filmowego – Jacka Lipnika była podobno wzorowana na autentycznej osobie. Do tego cała ta coenowska zabawa kinem, żonglowanie konwencjami, powolne ujęcia z korytarzy hotelowych niemal wyjęte z „Lśnienia” Kubricka i inne zabawy z widzem sprawiają, że choć akcja toczy się powoli i klimat budowany jest subtelnie, to uwagę widza przeciągają różne chwyty, jakie zgotowali twórcy.
Z perspektywy czasu trzeba stwierdzić, że „Barton Fink” zapowiadał właściwy styl filmów Ethana i Joela Coenów. Był także ich pierwszym wielkim sukcesem, który utorował im drogę do kolejnych produkcji. Poza tym to przede wszystkim kawał świetnego kina. I kropka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz