czwartek, 28 stycznia 2010

Czekając na „Autora Widmo”…


„Autor Widmo” – tak brzmi polski tytuł najnowszego filmu Romana Polańskiego (w oryginale „The Ghost Writer”). Jak wieść niesie zaproponowany przez samego reżysera. Jego pierwszy pokaz zaplanowano w selekcji konkursowej rozpoczynającego się w lutym festiwalu w Berlinie, zaś polska premiera wg informacji dystrybutora przewidziana jest na 19 lutego.
Osobiście jestem wielkim fanem filmów Polańskiego. Poza wieloma aspektami, cenię go jako twórcę bardzo wszechstronnego, jeśli chodzi o gatunek. Z powodzeniem sprawdził się przecież jako twórca dramatów psychologicznych („Nóż w wodzie”, „Wstręt”, „Lokator”), komedii („Nieustraszeni pogromcy wampirów”), klasycznego kryminału („Chinatown”), filmu kostiumowego („Tess”, „Tragedia Makbeta”), przygodowego („Piraci”) nie wspominając o klasyce horroru („Dziecko Rosemary”). „Autor Widmo” to thriller polityczny a więc kolejne novum w twórczości reżysera. Polański dotychczas nakręcił jeden klasyczny thriller – „Frantic”, zaś jeśli szukać w jego filmach wyraźnie zarysowanego tła politycznego, można je ewentualnie odnaleźć w filmie „Śmierć i dziewczyna”, którego akcja dzieje się w bliżej nieokreślonym kraju Ameryki Południowej po upadku dyktatury i podejmuje temat rozliczeń ofiar prześladowań politycznych z niedawnymi oprawcami.
W przypadku „Autora Widmo” niczego doszukiwać się chyba nie trzeba. Po premierze książki Roberta Harrisa „The Ghost”, na której oparty jest scenariusz, brytyjska prasa od razu zauważyła, że bohater powieści, były brytyjski premier Adam Lang i jego otoczenie ma ewidentnie wiele wspólnego z Tonym Blairem i jego współpracownikami z Partii Pracy. Zaś cała fabuła i ciemne karty z życia Langa są dość realistyczną wizją spiskowych teorii snutych na temat Blaira i jego bezkrytycznej polityki względem USA po 11 września. W kontrowersyjnej tematyce najnowszego filmu Romana Polańskiego, niektórzy komentatorzy dopatrują się przyczyn jego ostatnich problemów ekstradycyjno-sądowniczych (pisał o tym Washington Post), co osobiście uważam już za małą przesadę.
W tworzeniu filmów politycznych trzeba mieć dużo wyczucia, aby nie popaść w mało przekonującą konfabulację, np. na miarę wielu amerykańskich, średnio udanych, komercyjnych produkcji. Ważny jest też to, na ile aktualne wydarzenia poruszane są w filmie, ze względu na przyjęcie odpowiedniego dystansu by nie być posądzonym o pewną stronniczość czy powierzchowność, przy założeniu, że twórcy zależy na stworzeniu czegoś więcej niż czysto rozrywkowej produkcji.
Roman Polański po nakręceniu „Pianisty” spotkał się z deszczem nagród i wyróżnień, które były ukoronowaniem nie tylko filmu, ale i całej kariery. Jako laureat Oscara może liczyć na większą przychylność finansową hollywoodzkich wytwórni, które są w stanie łożyć na kręcenie jego filmów w Europie i większą swobodę w doborze projektów. Liczę wiec, że „Autor Widmo” okaże się tym filmem Polańskiego, na który czekamy od dawna. Znakomitym thrillerem z dobrze zarysowanymi postaciami, gdzie w każdej scenie będzie się czuło Polańskiego, tego z Polańskiego z „Chinatown” czy „Matni”. Filmem, który stanie się klasykiem swojego gatunku.

wtorek, 26 stycznia 2010

"Kino to najbardziej perwersyjna ze sztuk. Nie daje nam tego, czego pożądamy - mówi nam jak mamy pożądać..." (Slavoj Žižek )


Nauka na egzaminy w obecnej sesji, która w dużej mierze spowodowała chwilowa posuchę w publikowanych postach ma także dobrą stronę. Przygotowując się do jednego z nich lepiej przypatrzyłem się postaci Slavoja Žižka. Slavoj Žižek – słoweński socjolog, filozof, marksista, psychoanalityk, teoretyk kultury, przedstawiciel teorii krytycznej, zatwardziały przeciwnik liberalizmu a także… były kandydat na prezydenta Słowenii. Kojarzyłem go głównie z wizyt w Polsce na zaproszenie Krytyki Politycznej. Jest to na wskroś postać barwna i kontrowersyjna; ze względu na swoje poglądy i styl bycia nazywana „akademicką gwiazdą rocka”, którego gościnne wykłady na najlepszych światowych uczelniach gromadzą tłumy i przeradzają się w show jednego aktora. Ale do rzeczy. Žižek jako psychoanalityk zasłynął jako komentator myśli Jacques’a Lacana. Przekładając jego poglądy i dorobek psychoanalizy na język bardziej zrozumiały często odwołuje się do przykładów z zakresu kultury popularnej, głównie kina. Pomysł na zebranie intrygujących komentarzy i interpretacji Žižka można uznać za genezę powstania dokumentu „Z-boczona historia kina” (The Pervert's Guide to Cinema) z 2006 roku. Przez prawie 3 godziny Slavoj Žižek analizuje wybrane przez siebie produkcje, które weszły do klasyki kina. Nie ma u niego podziału na kino autorskie i komercyjne. Omawia „Obcego” żeby zaraz przejść do „Niebieskiego” Kieślowskiego, z „Matrixa” przechodzi do komentowania twórczości Hitchcocka itd. Interpretacje Žižka mogą wydawać się nieco przesadzone i nad wyrost szukające „drugiego dna”, szczególnie dla widza, który nie jest specjalistą z zakresu psychoanalizy. Mimo to, polecam zobaczyć ten dokument i traktować go jako nowe spojrzenie na obejrzane wcześniej filmy i swoistą ciekawostkę jakimi są komentarze „akademickiej gwiazdy rocka”.

środa, 6 stycznia 2010

Redmond Barry spotyka Lady Lyndon


Prawdopodobnie największym nowatorstwem, jakim wykazał się Stanley Kubrick podczas realizacji „Barry’ego Lyndona”, był sprzęt, jakim postanowił go nakręcić. Początkowo w tym celu chciał użyć starych kamer Mitchell BNC używanych niegdyś do ujęć panoramicznych. W tych kamerach chciał zainstalować soczewki Zeissa, produkowane specjalnie dla NASA i wykorzystywane w fotografiach satelitarnych. Projekt nie był możliwy do wykonania, dlatego Kubrick zlecił przemontowanie kamery BNC i złożenie takiej wersji, która pomieści dwie soczewki. W efekcie dało to wspaniały efekt podczas kręcenia scen w zamkniętych pomieszczeniach. W innych scenach Kubrick wykorzystał obiektyw zimennoogniskowy, w celu pewnego „spłaszczenia” obrazu tak, aby ujęcia były jak najbardziej zbliżone do XVIII-wiecznego malarstwa. Ponadto nawiązująca do malarstwa tej epoki, znakomita gra światłem oraz montaż dźwięku chyba najmocniej wpływają na percepcję tego filmu. Poniżej zamieszczam fragment filmu w którym Redmond Barry spotyka Lady Lyndon ze słynną sceną na tarasie (w tle utwór Schuberta Piano Trio No. 2).